Spędzając kilka dni w szpitalu – z uwagi na bliską mi osobę – nie mogła umknąć mojej uwadze branżowa ciekawostka ze świata mediów. Natknąłem się, nie po raz pierwszy, na system płatnej telewizji szpitalnej.
Pewnie wiele z Was kojarzy ten mechanizm: kilkuosobowa sala i jeden monitor zawieszony na ścianie z siermiężną skrzynką “wrzuć monetę” za opłatę czasu korzystania z telewizji. Minie czas – obraz znika. Wrzuć monetę. A najgorzej, jak zawoła monetę w środku “Sanatorium miłości”
Zwróćcie uwagę, że jest 1 monitor, a oglądają go (lub zmuszeni są oglądać) wtedy wszyscy w sali. Co wymaga albo 1) konsensusu i demokratycznego wyboru programu, na który zagłosuje większość albo 2) szczelnych słuchawek, klapek na oczy i odwrócenia się tyłem do szpitalnych współlokatorów i tym drugim tyłem do oprotestowanego przekazu.
System, na który natknąłem się dzisiaj co prawda nie działa(zepsuty), ale dumnie walczy z pędzącą z szybkością świetlną technologią mediów, ze zmianami, które takie wynalazki zostawiły już daleko za sobą w tyle.
W czasach bowiem, gdy można mieć w swoim telefonie dostęp do wideoteki, jak Netflix za 29 zł miesięcznie, skrzynki metalowe podobne do wiszących kiedyś telefonów publicznych budzą zdziwienie. Nadal w szpitalach widać ten łabędzi śpiew mijającego systemu mediów. Co dla starszych osób jest jedyną alternatywą.
Przestudiujcie proszę uważnie instrukcję na tej skrzynce – to autentyk.
Podobnie, zaledwie kilka dni temu, moją uwagę zwróciła druga branżowa ciekawostka ze świata mediów: w osiedlowym sklepie spożywczym istny “paywall w świecie offline”. Kalejdoskop kolorowej prasy, której jednak nie można czytać bez zapłacenia. I to w sumie logiczne, chodzi o kwestie praw autorskich. Napis ten jednak brzmi trochę tak rozpaczliwie w czasach, kiedy w smartfonie możemy mieć pod ręką wszystkie wydania, również te płatne.
Ot, takie spostrzeżenia, jak system mediów i technologii zmienia się na naszych oczach, co obserwuję od dawna.